A mogło być tak pięknie...
Bardzo, bardzo słaba powieść. Podczas czytania na myśl przychodziły mi chwilami porównania do książek Nienackiego i Niziurskiego pomieszanych z Kronikami Archeo, ale w sumie "Mysia Wieża" jest od powyższych dużo słabsza (choć do Kronik Archeo jej dość blisko).
Fatalne dialogi, wtórne wątki, nieprawdopodobnie płytkie i nieoryginalne postaci to zarzuty, które cisną się na usta w pierwszej kolejności. Zaraz za tym idą kiepski styl i lingwistyczna nieporadność.
Poza tym nie do końca wiadomo, do kogo ta książka w ogóle jest skierowana. Bohaterami są trzynastolatki, na okładce widnieją 8-9-latki, a w treści co rusz można natknąć się na wzmianki czy słownictwo, które pojmą dopiero 15-16-latki.
Akcja jest naciągnięta niczym guma do skakania (zamierzone porównanie, które ma sugerować, że "Mysiej Wieży" bliżej do literatury dla młodzieży z czasów PRL-u niż do książek spod znaku Ricka Riordana) przez infantylne, miejscami wręcz głupie, nic nie wnoszące, naśladujące mowę bardzo potoczną, dialogi. Wyobraźcie sobie kilkustronicową rozmowę, w trakcie której bohaterka coś mówi, bohater za każdym razem odpowiada jej pytaniem w stylu "co?", "proszę?" lub "słucham?", a ona powtarza to, co właśnie powiedziała - takich dialogów znajdziecie tutaj na pęczki. Jest tu też sporo zupełnie niepotrzebnych scen.
Okrzyczana wartość poznawcza "Mysiej Wieży" jest bardzo pozorna. Większość informacji o wierzeniach ludowych wygląda, jakby pochodziła jedynie z literatury popularnej i filmów, a kilka wzmianek dotyczących archeologii jest dla kilkunastolatka nudne i niezrozumiałe. Nie wiem też, gdzie niektórzy widzą tutaj klimat mrocznej i groźnej słowiańszczyzny - nie wystarczy napisać, że z mgły dobiegał śmiech i głosy, żeby powieść stała się odpowiednio nastrojowa. Tutaj znów kłania się nieudolność stylistyczno-językowa.
Zdecydowanie nie polecam, dajcie swoim nastoletnim dzieciom do czytania Riordana, a jeśli chcecie je zapoznać z mitologią słowiańską, to nadal musicie czekać, aż powstanie coś godniejszego uwagi.